Nogi zmęczone od tańca?

Chrześcijanie w Warszawie. Przed nami ekumeniczny karnawał. Tak utarło się mówić o styczniowym Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan. Chociaż po pierwszych dwóch tegorocznych spotkaniach nie mogło mnie opuścić przekonanie, że pragnienie jedności jest wciąż niezwykle elitarne.

Ekumenizm się zestarzał?
– Pamiętam żar i gorliwość tamtych spotkań, chociaż dołączyłem do nich dopiero dziesięć lat później. W 1972 r. jako licealista brałem udział po raz pierwszy w modlitwie chrześcijan różnych wyznań i byłem pod ogromnym wrażeniem zarówno atmosfery, jak i osób zaangażowanych w ekumenię – wspomina ks. M. Matuszewski. – Tej atmosfery chyba trochę dziś brakuje. Osoby, które przychodzą na spotkania ekumeniczne, w większości doskonale się znają. Wielu z nas to starsi ludzie, którzy z radością czekają na każdy styczeń. Brakuje ludzi młodych – mówi praski referent ds. ekumenizmu.

– Trochę dziś trudniej o ten pierwotny zapał – potwierdza ks. Kotas, luteranin. – Chodź z drugiej strony mamy oczywiście coraz więcej wspólnych inicjatyw, takich jak caritasowe Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom, w które włączają się prawosławne Eleos oraz Diakonie Kościoła ewangelicko-augsburskiego i ewangelicko-reformowanego.

Bijąc się we własne piersi
Znany z ekumenicznych inicjatyw i zaangażowania na rzecz dialogu międzyreligijnego ks. Roman Indrzejczyk, który zginął w katastrofie smoleńskiej, mawiał, że jedność chrześcijaństwa trzeba sobie wymodlić i wysłużyć. Ludzie mogą być jedynie narzędziami Ducha Świętego. – Wciąż brakuje duszpasterzy, którzy umieliby zaszczepiać pragnienie jedności wśród swoich wiernych – podkreśla ewangeliczka Małgorzata Platajs, dyrektor Towarzystwa Biblijnego. – Skoro idee ekumenizmu nie znajdują wśród wiernych różnych wyznań wystarczającego odzewu, to znaczy, że nie umiemy pokazać sensu modlitwy Chrystusa w Wieczerniku, który prosił, abyśmy byli jedno. I łatwo nam tłumaczyć się późną porą spotkań styczniowych, zabieganiem… W efekcie bywa tak, że mamy pełne prezbiterium duchownych i puste ławki w kościele – mówi przyznając że każdy z nas powinien uderzyć się najpierw we własne piersi. I zapytać, czy sam robi wystarczająco wiele, by modlitwa o jedność stała się słyszalna.

Trud nie będzie daremny
Czy zatem po 50 latach entuzjazmu modlących się o jedność obserwujemy regres? Może nasze nogi zmęczyły się długim warszawskim ekumenicznym karnawałem?

– Widziałem takie niebezpieczeństwo, gdy jedenaście lat temu rozpoczynałem pracę jako referent ds. ekumenicznych w kurii praskiej. Tydzień Ekumeniczny nie może być ograniczony jedynie do wąskiego kręgu zapaleńców. Uznałem, że z ekumenią trzeba iść „w teren”. Tak rozpoczęły się m.in. spotkania w paraf i Miłosierdzia Bożego w Ząbkach – mówi ks. Matuszewski.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»