Niemiecka skrajna lewica chce palenia kościołów. Prokuratura nie widzi w tym problemu.
Kościoły płonęły w Europie ostatnio podczas neopogańskich wybryków na początku lat 90-tych XX wieku w Norwegii. Dziś widok niszczonej świątyni chrześcijańskiej to smutny dowód na przemoc wobec wierzących w Chrystusa ze strony islamistów. Niemiecka skrajna lewica chce ją zaimportować nas Ren.
W ubiegłoroczną Wigilię Bożego Narodzenia na stronie internetowej fryburskiej Antify zawisł skandaliczny artykuł, którego autorzy ubolewali nad tym, że w RFN „płoną tylko czasami modlitewniki, a nie katedry czy klasztory”. – Jednak nie tracimy nadziei. Być może zdarzą się jeszcze znaki i cuda i w następnym roku będziemy mogli grzać się przy zgliszczach spalonego domu bożego – napisali ekstremiści.
Na odpowiedź oburzonych chrześcijan nie trzeba było długo czekać. Liczni katolicy i protestanci złożyli skargę na policję. Jednak w czwartek 15 marca 2012 roku prokuratura we Fryburgu postanowiła… umorzyć postępowanie. – Mamy tu do czynienia z publikacją pozbawioną smaku, jednak nie wyczerpuje ona znamion czynu zabronionego – można przeczytać w oświadczeniu prokuratury. Skrajna lewica nie nawołuje bowiem do konkretnych podpaleń. Nie jest możliwe także dojście do anonimowych autorów pamfletu. Stronę fryburskiej Antify obsługuje bowiem islandzka firma, która odmówiła współpracy z niemieckimi organami ścigania.
Ale być może niemieccy ekstremiści w końcu się doigrali. Swoją radość z decyzji prokuratury wyrazili na swojej stronie internetowej m.in. stwierdzając: „szkoda, że Kath.net nie płonie”. Wśród osób, które złożyły doniesienie w sprawie wigilijnego tekstu byli także redaktorzy tego niemieckiego katolickiego portalu. A ten posiada swoją siedzibę.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.