Nie sprzątam ulic

„Walimy się” – to tylko jeden z komunikatów, jakie ostatnio dość często wypowiada mój sąsiad-proboszcz.

Na ulicy można spotkać także dzieci, które nie mają warunków, bogatych rodziców, ale mają za to więzi. Mniej lub bardziej destrukcyjne, ale mają. w domu zawsze ktoś jest, trzeźwy lub pijany, ale jest. I to dla dziecka jest świętość. Rodzic jest najważniejszy, za krytykę w stosunku do niego jest gotowe oddać własne zdrowie, a czasem nawet życie. Nie oznacza to bynajmniej, że taki obraz życia rodzinnego jest godny pochwały, bo nie jest, wręcz przeciwnie, ale wskazuje, jak istotna w życiu człowieka jest bliskość z drugą osobą. Gdy tej bliskości brakuje, życie wydaje się tracić sens.

Banalne? Co zatem łączy ideę bliskości z tematem, o którym wspomniałam na początku? Dla mnie będzie to poczucie bezpieczeństwa, które pozwala nam kroczyć przez życie nawet wtedy, kiedy tracimy grunt pod nogami. Zauważam, że to towar deficytowy w świecie pełnym bodźców i nowych propozycji. Skąd się bierze, jak powstaje poczucie bezpieczeństwa? Czy naukowcy dotarli już do jego źródeł? Zapewne istnieją odpowiednie teorie powstałe na czyjeś zlecenie, albo w odpowiedzi na potrzebę, np. jakiegoś ustroju politycznego. Mnie intryguje zdanie pewnego psychiatry, Alexandra Lowena, który sugeruje, że „podstawowe poczucie bezpieczeństwa u jednostki jest zdeterminowane przez jej wczesną relację z matką.

Doświadczenia pozytywne – czuła opieka, oparcie, tkliwość, aprobata –pozostawiają ciało dziecka w stanie miękkim, naturalnym i wdzięcznym. Dziecko doświadcza swego ciała jako źródła radości i przyjemności, więc utożsamia się z nim i odczuwa łączność ze swą zwierzęcą naturą. Takie dziecko wyrośnie na osobę dobrze osadzoną w rzeczywistości, obdarzoną silnym poczuciem wewnętrznego bezpieczeństwa. I przeciwnie, gdy dziecko odczuwa brak miłości i oparcia ze strony matki, jego ciało robi się sztywne. Usztywnienie jest naturalną reakcją zarówno na fizyczne zimno, jak i na chłód emocjonalny. Jakkolwiek oziębłość ze strony matki osłabia u dziecka poczucie bezpieczeństwa poprzez zerwanie łączności z jego pierwotną rzeczywistością”.

Ponieważ sama jestem matką rezolutnej dwulatki, od samego początku jej istnienia na tej ziemi zachodzę w głowę, co zrobić, albo czego nie robić, by zbudowała w sobie solidne poczucie bezpieczeństwa, z którego będzie mogła korzystać w całym swoim życiu. Powyższy cytat oraz krótkie zdanie, że „samodzielność nie rodzi się ze strachu, ale z poczucia bezpieczeństwa” , pozwalają mi sformułować wnioski, które być może dla niektórych są oczywistością, dla innych herezją, a dla mnie samej kluczem do wystarczająco dobrego rodzicielstwa.

Poczucie bezpieczeństwa buduje się od początku pojawienia się dziecka na świecie, a nawet szybciej, kiedy maleństwo mieszka sobie w małym raju-brzuchu mamy. Tam panuje zawsze odpowiednia temperatura, jedzenie stale w pępku, może trochę ciasno w okolicach dziewiątego miesiąca, ale i tak większość dzieci wolałaby tam pozostać jak najdłużej.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

Reklama