Cieszyn - jedyne takie miejsce, gdzie w Orszaku Trzech Króli, po raz pierwszy w tym roku, szli ramię w ramię katolicy i ewangelicy.
Było śnieżnie, wietrznie i mroźno. Dlatego uczestnicy cieszyńskiego orszaku nałożyli królewskie korony na czapki, nauszniki i kaptury. Już przed trzynastą zaczęli się schodzić na rynek. Tu, przed budynkiem urzędu miasta, ustawiono zadaszoną scenę z drewnianą stajenką, w której trochę trzęśli się z zimna Święta Rodzina i pastuszkowie. Atmosferę podgrzewały kolędujące na przemian: miejska orkiestra dęta „Cieszynianka” i góralska kapela „Sikorki”. Uczestników nadolziańskiego orszaku przywitali proboszczowie parafii: katolickiej - ks. Jacek Gracz i ewangelickiej - ks. Janusz Sikora.
Ks. Jacek M. Pędziwiatr /Foto Gość
Katolicy i ewangelicy stanęli ramię w ramię do wspólnego kolędowania
Królowie Melchior i Baltazar czekali na rynku już dłuższą chwilę, ściskając w przemarzniętych dłoniach kadzielnicę i łódkę z mirrą. Prawie punktualnie o 13.30 pojawił się wreszcie Kacper z symboliczną złotą skrzynią. Zaraz po tym, jak złożyli swoje dary u stóp Dzieciątka, wybrano jeszcze i nagrodzono najpiękniej przebranych uczestników tegorocznego orszaku.
Ekumeniczne święto Trzech Króli w Cieszynie dopełnił wspólny koncert kolęd, który o godz. 17.00 rozpoczął się w ewangelickim kościele Jezusowym.
Ks. Jacek M. Pędziwiatr /Foto Gość Było ekumenicznie: ks. Jacek Gracz i ks. Janusz Sikora Cieszyn był jednym z ponad 750 miast w kraju, w których zorganizowano tradycyjne Orszaki Trzech Króli. Dwa lata temu cieszynianie gościli w swoim orszaku prezydenta RP Andrzeja Dudę z małżonką. W tym roku po raz pierwszy wraz z Trzema Królami przy stajence stanęli ramię w ramię katolicy i ewangelicy.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."