Posuwająca się ofensywa islamistów w Iraku objęła tereny tradycyjnie zamieszkiwane także przez chrześcijan różnych wyznań i obrządków.
Zajęty wczoraj Mosul, największe irackie miasto po stołecznym Bagdadzie, opuściło już w ostatnich dniach ponad pół miliona ludzi, wśród nich wszyscy tamtejsi wyznawcy Chrystusa, z nimi także duchowieństwo. Wszystkie kościoły są tam zamknięte. Uciekinierzy chronią się w okolicznych miejscowościach. Katoliccy duchowni starają się nieść pomoc wszystkim, także muzułmanom, którzy również masowo uchodzą przed fundamentalistami.
Jednak oddziały związanej z Al-Kaidą organizacji zbrojnej Państwo Islamskie Iraku i Lewantu obejmują kontrolę nad coraz większymi terenami, wchodząc również do miast zawsze związanych z chrześcijańską obecnością, jak Kirkuk czy Karakosz. O narodową jedność w Iraku wobec działań rebeliantów zaapelowali katoliccy biskupi obrządku chaldejskiego, alarmując w sprawie tragedii Mosulu oraz całego regionu Niniwy i Kurdystanu.
O sytuację w Iraku zapytaliśmy też emerytowanego arcybiskupa Mosulu Basiliosa Georgesa Casmoussę. Iracki hierarcha pracuje obecnie w syrokatolickiej kurii patriarchalnej w Libanie, śledząc z bliska sytuację w ojczyźnie.
„Zachodzą przede wszystkim podziały w narodzie, a nasz region Mosulu jest regionem szczególnie trudnym, bo są tu wszystkie mniejszości Iraku, a zwłaszcza mniejszość chrześcijańska, która znajdzie się w sytuacji bardzo krytycznej. Tak jest w całym Kurdystanie. Kurdowie muszą pozostawać z boku, by strzec pewnych miejsc czy rejonów. Mówią nam, że żołnierze kurdyjscy zeszli na równinę, by pilnować pewnych miejscowości chrześcijańskich czy innych, ale nie wiadomo, czy pójdzie to łatwo. Osobiście jestem bardzo zaniepokojony” – powiedział abp Casmoussa.
Jednak oddawanie czci zmarłym w tym dniu nie należy do tradycji Cerkwi.