Wśród uchodźców wielu chrześcijan.
Na równinach Niniwy trwa zacięta ofensywa islamistów z ugrupowania ISIL. Starają się ją powstrzymać jednostki kurdyjskie. Tuż za linią frontu rozgrywa się wielki dramat ludności cywilnej. Tysiące ludzi w popłochu ucieka z miejscowości, które znalazły się w zasięgu walki. Wśród nich bezradne matki i wystraszone dzieci, które od kilku dni nie zmrużyły oka z powodu trwającej w pobliżu ofensywy.
Wśród kilkuset tysięcy uchodźców jest wielu chrześcijan, bo iraccy wyznawcy Chrystusa, którzy nie opuścili jeszcze swej ojczyzny, żyją głównie w tym regionie. Karakosh czy Bartala to miasteczka prawie w stu procentach chrześcijańskie. Teraz niemal kompletnie wyludnione. Uciekli też stamtąd iraccy żołnierze. Opór islamskim barbarzyńcom stawiają wojska kurdyjskie oraz utworzone doraźnie jednostki lokalnej samoobrony.
Syrokatolicki arcybiskup Mosulu Yohanna Petros Moshe pozostał jeszcze w Karakosh z garstką seminarzystów. Z oblężonego miasta apeluje do sumień świata o pokojowe rozwiązanie konfliktu w Iraku i pilną pomoc humanitarną dla uchodźców. Chrześcijańskie rodziny znalazły schronienie w Ebrilu, Alqoshu i Ankawie. Ich sytuacja jest jednak katastrofalna. Brakuje prądu, pożywienia i wody. Niezbędna jest szybka akcja humanitarna, tym bardziej, że rozpoczyna się upalne lato.
To pierwszy krok w stronę uznania męczeństwa ofiar zamachów bombowych na świątynie chrześcijańskie.
Wyrok nie jest jeszcze prawomocny i ma być zgłoszona apelacja.
Przeor z Taize Frère Matthew mówi, że to inicjatywa baptystycznej pastorki z Paryża.
Odbędą się one 2 i 3 maja w Zwierkach k. Zabłudowa (Podlaskie).