W poszukiwaniu Boga

„Gdy pewnego dnia człowiek dotrze aż do gwiazdy, którą dziś uważamy za najbardziej odległą, a potem odkryje dalsze miliardy światów, będzie miał zapewne mniej mizerne i mniej politowania godne wyobraźnie o Bogu”. (Dom Helder Camara)

Świadomość, iż człowiek ma być dobry, tkwi w każdym z nas. Nawet wtedy, gdy nikt nie widzi złego czynu i gdy żaden człowiek nie jest nim dotknięty, czujemy się zań odpowiedzialni. W przeciwnym razie, dlaczego uciekałby sprawca, mimo iż nikt go nie ściga? Po dokonaniu czynu, który uznajemy za zły, pojawiają się „wyrzuty sumienia”, rodzi się świadomość winy, a także żal.

W głosie sumienia słyszy człowiek bezwzględne „stó”, poznaje absolutną sprawiedliwość, nieprzekupny wyrok, który go wiąże również wówczas, gdy jest dlań niewygodny. Owszem, głos ten jest tak bardzo bezwzlędny, że w skrajnych sytuacjach ludzie oddają swe życie, by tylko nie wykroczyć przeciwko dobru, nie popełnić zła. Tu staje się widoczne, że w głosie sumienia doświadcza i odkrywa człowiek nie samego siebie jako sędziego własnej sprawy - bo jak mógłby wówczas rozstrzygać przeciwko swoim własnym skłonnościom?

Również przyjęcie bezosobowej władzy nie wystarcza dla wytłumaczenia faktu sumienia. Bo czyż wolny i zadufany w sobie człowiek ugiąłby się przed tego rodzaju sądem, gdyby nie usłyszał w nim większego, absolutnego pana i sędziego? Gdy odczuwamy odpowiedzialność, gdy doznajemy uczucia winy lub wstydu, zakłada to, że istnieje ktoś, wobec kogo jesteśmy odpowiedzialni, wobec kogo stajemy zawstydzeni/ winni. Nieosobowe „coś”, norma abstrakcyjna nie potrafi poruszyć naszych uczuć. Nie czujemy wstydu wobec kamienia czy wobec zwierzęcia, ale jedynie wobec drugiej osoby.

I znowu: za głosem sumienia stoi bezwzględna wola, przed którą na nic się zdadzą wszelkie ucieczki. W naszym pragnieniu, by być dobrym, my, ludzie, wyczuwamy owo nieskończone Dobro i nieskończenie Dobrego. To On staje pośrodku naszego życia, naprzeciwko nas, w głosie sumienia.

Odczucie kresu


Bóg pozwala się więc znaleźć pośrodku naszego życia. Spotkać Go możemy wszędzie. Spotykamy Go także w sytuacjach krańcowych naszego życia: w cierpieniu, w samotności, w przypadkach losowych, w śmierci.

Nieznaczne ukąszenie komara - zakażenie krwi. Człowieka nie dato się już uratować. Było to akurat w tym momencie, gdy miał już wszystko, co potrzebne do spokojnej egzystencji. W takich chwilach wszyscy, którzy pozostali przy życiu, czują, że człowiek podlega jakiejś niezwykłej mocy.

Śmierć podważa u podstaw sensowność ludzkiego życia. Usiłujemy odwrócić od tego naszą myśl, co też udaje się nam do pewnego czasu, ale nie na stałe. Potem człowiek dochodzi do kresu, który jest zaprzeczeniem wszystkich jego doświadczeń i oczekiwań, przeciwko któremu najmocniej się broni i który usiłuje przezwyciężyć za pomocą całej swej wiedzy oraz i nadziei. W głębi swego serca przezwyciężył go już niemal w przeczuciu: To nie koniec. Za tym kresem nie otwiera się przede mną jakieś „nic”. To, co widzę i czego doświadczam w tych dwudziestu lub osiemdziesięciu latach swego życia, to nie wszystko, droga prowadzi dalej. - Czy człowiek mógłby tak drżeć przed „niczym" jak drży przed śmiercią? Cierpienie zadane nam przez śmierć byłoby niezrozumiałe, gdyby nie żyło w nas coś, co sprzeciwia się takiemu końcowi i co jest nieśmiertelne. Jest w nas siła, która nie chce znać żadnego kresu i która buntuje się przeciwko kresowi, jakim jest śmierć. Gdzie tkwi źródło tej siły?

Więcej na następnej stronie
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |