Dla nas, traktujących osiołka jak Fiata 126p, wjazd Chrystusa do Jerozolimy jest dość mylący. Wówczas osioł był wierzchowcem dawnych królów.
Nic dziwnego, że nasza ludzka mądrość nie zawsze z tą od Boga chodzi w parze. Rówieśnicy Jezusa oczekiwali przecież czegoś innego. Zresztą mieli po temu powody. Kto odważyłby się w święto Pesah na taką igraszkę symbolami? Musimy bowiem pamiętać, że świętowano tego dnia wyrwanie narodu z niewoli. Wspominano potęgę i świetność prawdziwego Króla Izraela – Świętego Izraelskiego. Wspominano, rzecz jasna, także potęgę i świetność wybranego Ludu, z nadzieją, że powróci wraz z potomkiem Dawida, przez Boga namaszczonego króla.
W takiej atmosferze do stolicy wjeżdża bohater o niezłej renomie. Już wcześniej chciano go obwołać królem - wystarczył chleb zamiast wyborczej kiełbasy. Miał na koncie kilka wskrzeszeń, spektakularnych uzdrowień, nie mówiąc już o sztuce destylacji wody... Ba, wjeżdża na zwierzęciu, o którym czytali w Piśmie. To akurat dla nas, traktujących osiołka jak Fiata 126p, jest obrazem dość mylącym. Wówczas osioł był przede wszystkim wierzchowcem dawnych królów.
I tak oto z palmowymi gałązkami w ręce przeżyli rozczarowanie. Jezus wprawdzie dostał się na zamek, z tym że nie jako sędzia, a sądzony. Nic dziwnego, że odwróciło się od niego wielu. Zawiódł przecież pokładane zaufanie. Na krzyżu Jezus stoczył się na samo dno ludzkiej egzystencji!
A dziś? W sumie jest podobnie. Można oczywiście wszystko potraktować jak powietrze. Co mi z tego, że ktoś kiedyś... Można palmową gałązkę zastąpić krzyżem, używając go jak sztachety z wiejskiego płotu służącej za argument potwierdzający MOJĄ rację. Można też skorzystać z oferty. Tylko wtedy trzeba się pochylić.
Artykuł pochodzi z kwartalnika "Warto" wydawanego przez Centrum Misji i Ewangelizacji Kościoła Ewangelicko Augsburskiego w RP