... (można uzupełnić właściwym słowem na dany dzień, godzinę, moment) jest jak powietrze – nie widać, nie czuć, a jednak nie da się bez tego żyć. Częściej jednak oceniamy je na oko. A tu już powietrze wypada blado, traktujemy je więc…jak powietrze. A razem z nim to wszystko, co do krajobrazu się nie nadaje: sąsiada z naprzeciwka („bo takich durnych to...”), tego idiotę z tramwaju, potencjalną konkurencję w pracy, w szkole,w związku.
Gdy myślałem nad takim „powietrznym” tematem, nasunęło mi się coś, co w założeniach miało być jak powietrze traktowane. Miało, bo potem stało się coś, co wszystko zmieniło. Sami zainteresowani, wypowiadając się w tej sprawie, przyznali, że spodziewali się czegoś innego. Wielu naocznych świadków się zgorszyło, inni uznali całe zamieszanie za głupstwo, a dziś – przynajmniej na naszym kawałku globusa – nie sposób tego nie zauważyć.
Krzyż, bo to o nim mowa, miał być z założenia daleki myślom normalnego człowieka. Wszystko dlatego, że karę ukrzyżowania zastosowano po raz pierwszy z myślą o tym, by ciała sprawców najcięższych przestępstw, po egzekucji zresztą palone, nie skalały ziemi. Właśnie aspekt pogardy, z jaką kara ta była wykonywana, spowodował, że stosowali ją również Rzymianie wyłącznie do najniższych warstw społecznych. Zagwarantowana była więc w pierwszym rzędzie dla niewolników, z czasem podbitych ludów, by w ten sposób przypominać im o ich położeniu. Stanowić miała, dzięki swemu okrucieństwu i upokorzeniu skazanego, przestrogę dla każdego, kto chciał przeciwstawić się wielkiej potędze Imperium Romanum.
W Starym Testamencie kara ukrzyżowania nie była znana. Izraelici stosowali powszechnie ukamienowanie, niemniej jednak w kilku miejscach Biblii pojawia się wzmianka o zawieszeniu nie żyjących już skazańców na drzewie, „gdyż ten, który wisi [na drzewie], jest przeklęty przez Boga” (5 Mojżeszowa 21, 23). Gdy więc Żydzi doświadczyli na szeroką skalę kary krzyża, było to dla nich nie tylko znakiem upokorzenia, ale i świadectwem opuszczenia przez Boga.
Normalni ludzie mieli traktować ukrzyżowanie jak powietrze. Najlepiej wcale go nie oglądać. Kto z nas lubi odrażające widoki? W zasadzie trudno „przetłumaczyć” obraz śmierci na krzyżu na współczesny język. Można próbować, ale, by przypadkiem nie urazić czyjejś wrażliwości – od estetycznej zaczynając, a na religijnej kończąc, ograniczę się jedynie do stwierdzenia, że jest to symbol przegranej, całkowitej porażki, kapitulacji i klęski.