Przed drzwiami

– Co możesz powiedzieć o swoim życiu?

– Nie wierzę, umarłem, a jestem. Więc to jednak prawda!
– Co możesz powiedzieć o swoim życiu?
– Różnie bywało, żyłem jak umiałem. No, święty nie byłem, ale w porównaniu z… to naprawdę nie najgorzej chyba. Jak to się mówi: „nikogo nie okradłem, nikogo nie zabiłem”. Tak sobie myślałem, że jeżeli Bóg istnieje i po śmierci coś tam jeszcze, to muszą mnie wpuścić. Ochrzczony, ślub w kościele, na pogrzebie ksiądz był i wcale źle o mnie nie mówił.
– Znasz Jezusa Chrystusa?
– No tak, odwiedzałem Go w kościele, bywałem tam czasem, no i zapisany byłem w kartotece parafialnej. A o Jezusie sporo wiem. Co roku świętowaliśmy dzień Jego urodzin.
– Przykro mi, ale nie możesz tu wejść.
– Co?!

***

– Tylko spokojnie. Muszę pozbierać myśli. Byłem pogodzony z faktem, że po śmierci tylko grób, wiele po sobie zostawiłem, dorobek naukowy, mój ślad na ziemi taki trwały, a tu takie doświadczenie!
– Co możesz powiedzieć o swoim życiu?
– Byłem uczciwy, dom, rodzina, przyjaciele. Studiowałem wiele prądów filozoficznych, żyłem według wysokich standardów moralnych i etycznych. Angażowałem się w wiele akcji społecznych, sponsorowałem budowę szkoły. Zostałem parę razy odznaczony za zasługi na polu pracy społecznej. Zabrzmi to może nieskromnie, ale nieraz stawiano mnie za wzór.
– Czy znasz Jezusa Chrystusa?
– Oczywiście, mogę przytoczyć wiele szczegółów z jego życiorysu, który dokładnie przestudiowałem. Poniósł porażkę, trudno się dziwić, taki idealista musiał źle skończyć. Nie miał mądrości życiowej. To żałosne, ale parę osób próbowało mnie namówić do wzięcia udziału w spotkaniach w kościele. Ta filozofia mi nie odpowiada. Niedziela jest, a raczej była, po to, by wypocząć. Spełniałem się, realizowałem w wielu obszarach życia. Byłem w pełni człowiekiem, wszystko zawdzięczałem swojej pracowitości i talentom, a nie zabobonom. Zdobyłem majątek, uznanie i szacunek.
– Przykro mi, ale nie możesz tu wejść.
– Dlaczego?! Byłem bardzo dobrym człowiekiem! To mi się należy! To niesprawiedliwe!

***

– Alleluja! Umarłem, ale żyję. Chwała Panu!
– Co możesz powiedzieć o sobie?
– Długo by można opowiadać. Starałem się, jak mogłem i powiem nieskromnie, że mam wiele do opowiedzenia. Angażowałem się w wiele spraw, służyłem Bogu i naprawdę miałem dowody, że mnie ceni i potrzebuje. Byłem bardzo chory, lekarze nie dawali żadnych szans, a jednak wyzdrowiałem. To był cud, znak, że mam jeszcze na ziemi wiele do zrobienia. Ostatnio tyle pracy, większość mojego czasu przeznaczałem na pracę w Kościele. Stres, zmęczenie, naprawdę nie dawałem rady i przyznam, że trochę piłem, ale naprawdę musiałem jakoś odreagować. Ostatnio, jadąc samochodem po paru kieliszkach, szczęśliwie dojechałem na miejsce, to znak, że Bóg mnie rozumie. Konflikt z moją przyjaciółką też dał mi się we znaki. Ona dążyła do spotkania z moją żoną, konfrontacji, a ja nie mogłem tak żony krzywdzić. Przyjaciółki też nie mogłem zostawić, bo łączyła nas miłość. Zresztą, co tu mówić, wiadomo, że miłość jest najważniejsza. To są słowa z Biblii, wiele razy miałem kazanie na ten temat. Dzisiaj ten wypadek. Zasnąłem za kierownicą, tak byłem zmęczony, ale trzeźwy! Jak dobrze, że dziś jeszcze nie piłem.
– Czy znasz Jezusa Chrystusa?
– Mogę śmiało powiedzieć, że jest moim osobistym przyjacielem. Właśnie wracałem z wieczoru, gdzie prowadziłem śpiew uwielbiający Go. Ta wspaniała atmosfera! Łzy wzruszenia.
– To smutne, ale nie możesz tutaj wejść.
– To niemożliwe! Chcę się widzieć z Jezusem, chcę spotkać Jezusa, mojego Przyjaciela! Nie masz prawa tak mówić!

***

– Oto jestem.
– Co możesz powiedzieć o swoim życiu?
– Naprawdę, nie ma o czym mówić. Takie zwyczajne. Nie mam na swoim koncie żadnych osiągnięć. Z wdzięcznością patrzę na to co było, ale dobrze, że już tutaj…
– Czy znasz Jezusa Chrystusa?
– Tak, znam Cię, Panie.

Artykuł pochodzi z kwartalnika "Warto" wydawanego przez Centrum Misji i Ewangelizacji Kościoła Ewangelicko Augsburskiego w RP

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| EWANGELICY