Według luteranizmu

Co luteranizm mówi na tematy zawarte w siedmiu ostatnich słowach Jezusa z krzyża?

Rodzina


Chrystusowa rodzina

Oto syn twój… Oto matka twoja.

(J 19,26.27)

I

Matka swoje dziecko, zanim się narodzi, „nosi pod sercem”, przez całe życie – jeśli nie jest wy­ro­dną matką – „nosi w sercu”. Przeżywa jego powo­dzenia i upadki. Razem z nim raduje się i z nim też płacze i cierpi.

Bóg wybrał na Matkę Chrystusa Marię z Naza­re­tu. Słowo Boże powiada o niej, że była pełna pokory i że nazywana będzie błogosławioną przez wszystkie pokolenia (Łk 1,28nn). Nikt nie powi­nien nawet przez chwilę wątpić w to, że była to najlepsza z wszy­st­kich matek. Czy mogło więc zabraknąć jej na Golgocie? Czy mógł być jej obo­jętny los Syna?

Pan Jezus wezwał swoich uczniów do pójścia za Nim i naśladowania Go. „Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną” (Mt 16,24). Ale w obliczu śmierci umiłowanego Nauczyciela, wielu się zała­mało, a jeden z nich, apostoł Piotr, na dziedzińcu pałacu arcykapłana zaparł się swojego Nauczy­ciela i aż trzy­krotnie powiedział: „Nie znam Go”. Nie dziwi więc to, że na Golgocie u stóp Ukrzyżo­wanego nie zebrała się cała gromada ucz­niów. Być może nie­któ­rzy stali z dala i drżeli z bojaźni. Ewangelia mówi, że tylko jeden z nich stał obok krzyża. Nie podaje jego imienia. Nazywa go ucz­niem, któ­rego miło­wał Pan. Tradycja utrzymu­je, że był to Jan, syn Zebe­deusza, rybaka z nad Je­ziora Gali­lejskiego.

W licznym tłumie wrogów i naśmiewców, Je­zus znajduje tylko dwoje ludzi szczerze mu od­danych i współcierpiących z Nim – Maria, Mat­ka Jego i umi­łowany uczeń. W morzu nienawiści dwa serca, które przytłaczał ogrom dziejącej się niesprawie­dli­wości, pozostały przy Sprawiedli­wym i z Nim chciały przeżyć ostanie chwile Jego życia.

II

Na krzyżu nic nie uchodziło uwadze Jezusa, chociaż cierpiał i znosił ból nie do zniesienia. Zwia­stował pojednanie i odnowienie społeczności z Bogiem ukrzyżowanemu złoczyńcy, który z po­korą prosił: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy wejdziesz do Królestwa swe­go!” (Łk 23,42). Urąganie drugiego skwitował milczeniem. Spoglądał również z wy­so­­ko­ści krzyża i sercem swym obejmował cier­piącą Mat­kę i umiłowanego ucznia. Na Golgocie w Wiel­ki Piątek jedynie oni potrafili ocenić powa­gę chwili i wyjątkowość sytuacji. Wpisane przed po­nad trzy­­­­dziestu laty na sercu Matki słowa anio­ła: „Duch Święty zstąpi na ciebie i moc Najwyższego zacieni cię. Dlatego też to, co się narodzi, będzie święte i będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1,35), odżywają i być może – w obliczu śmierci zapowiedzianego wówczas Syna – budzą pytania. Oto umie­ra Syn Boży. Czy to jest w ogóle możliwe? Dla­czego wszech­mocny i suwerenny Bóg do tego dopuścił? Ale Bóg się nigdy nie myli ani też obie­tnice Jego nie są pustosłowiem. Jaka więc tajemnica doko­nuje się w tej okropnej i ciemnej chwili? Py­tania mie­szają się z cierpieniem; współczucie i ból ogar­nia serce, które wobec tego co Bóg dopuścił jest bez­radne. Matka milczy, brak jej słów. Ale nikt nie wie do końca co dzieje się w jej duszy. Oto spełnia się słowo, które po narodzeniu Jezusa w dniu oczyszczenia usłyszała w świątyni z ust starca Symeona: „Oto ten przeznaczony jest, aby przezeń upadło i powstało wielu w Izraelu, i aby był znakiem, któremu się sprzeciwiać będą, i aby były ujawnione myśli wielu serc; także twoją własną duszę przeniknie miecz” (Łk 2,34.35).

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama