Wyzwania i problemy rosyjskiego prawosławia

Podstawowym problemem, który charakteryzuje rosyjskie prawosławie, jest nie tyle konflikt z Kościołem katolickim, co pełna napięć rywalizacja o pierwszeństwo Moskwy w świecie prawosławnym - czytamy w dossier przygotowanym przez KAI.

Moskwa, po upadku Konstantynopola, ogłosiła się jedynym na świecie państwem prawosławnym, "Trzecim Rzymem", opiekunem całego prawosławia. Przyjęcie takiej roli spotęgowało paniczny strach Moskwy przed wpływami prawosławia z zewnątrz, pozostającego poza kontrolą jej władz. Palono więc stosy prawosławnych książek zwanych "litewskimi". Tak określano prawosławną literaturę w języku cerkiewno słowiańskim, drukowaną masowo w Rzeczypospolitej. Aby wyjść z izolacji, trzeba było dopiero Piotra Wielkiego i jego brutalnych reform. Kolejnym etapem unifikacji państwa i Kościoła była likwidacja Patriarchatu w 1714 r., oznaczająca pełne podporządkowanie Kościoła prawosławnego państwu. Wreszcie, celem realizowanym przez Rosję w XIX wieku, było dążenie do stania się światowym imperium prawosławnym. Można go było osiągnąć jedynie drogą rozbicia imperium ottomańskiego i przyłączenia Konstantynopola do Rosji. Wtedy los patriarchatu ekumenicznego byłby przesądzony.

Cerkiew po raz pierwszy w historii odzyskała wolność i autonomię dopiero po obaleniu Caratu. Sobór Lokalny Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego przywrócił Patriarchat i podjął gigantyczny trud reformy. Uniemożliwiła ją rewolucja październikowa, a faktycznie chytre przejęcie przez bolszewików kontroli nad wewnątrzcerkiewnym nurtem reformatorskim. Ostatni akord budowy Imperium Rosyjskiego w sferze sakralnej, zakończył się paradoksalnie w 1946 r., wraz z likwidacją i wchłonięciem dwóch kościołów grekokatolickich przez moskiewski Patriarchat. Został on wtedy po raz drugi restytuowany w doraźnych celach politycznych.

W imperialnej polityce jednoczenia prawosławia przez Rosję, Patriarchat Moskiewski był zawsze narzędziem władzy świeckiej. Niestety dziś odradza się to w polityce Rosji. Widoczne jest to zwłaszcza wobec prawosławnych Ukraińców nie chcących dłużej znosić kościelnej supremacji Moskwy.

Moskwa i katolicyzm

Propaganda antykatolicka uprawiana jest na Rusi Moskiewskiej nieprzerwanie od 550 lat. Tyle samo lat liczy sobie Rosyjski Kościół Prawosławny. Od momentu kiedy elity wielkoruskie zdecydowały się na realizację idei Trzeciego Rzymu, katolicyzm stał się idealnym wrogiem budowanego imperium rosyjskiego. Były wrogiem, który nigdy realnie nie zagrażał. Ale przypisywaną mu złowrogą rolą można było straszyć lud, w celu jednoczenia go w poczuciu zagrożenia.

Obecnie hasłem najbardziej jednoczącym społeczeństwo jest znów postulat: „My Rosjanie musimy wstać z kolan!” W praktyce oznacza to nostalgię za okresami największej chwały i blasku imperium. Naród rosyjski w putinowskiej Rosji odzyskuje poczucie swej tożsamości poprzez odgórne stymulowanie postaw ksenofobicznych.

W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych po upadku ZSRR, powszechne były obawy, że „gotowe struktury katolickie” - zwłaszcza na terenach Syberii i rosyjskiej europejskiej Północy, gdzie prawosławie było najbardziej zniszczone - będą przejmować prawosławnych wiernych. Podobne obawy wzbudziło przekształcenie tymczasowych administratur rzymsko-katolickich w regularne diecezje. Hierarchowie prawosławni, podobnie jak rosyjscy dysydenci w latach siedemdziesiątych, spodziewali się masowych konwersji na katolicyzm w środowiskach inteligenckich. Dziś widać, że ich obawy okazały się w najwyższym stopniu płonne.

Prawosławni rosyjscy biskupi poczuwszy się silniej, wykorzystując dodatkowo odejście Jana Pawła II - którego autorytetu, a jeszcze bardziej polskości i słowiańskości zwyczajnie obawiali się - zaczęli mówić o ociepleniu wzajemnych stosunków. Jednak Moskwa, nawet w latach hałaśliwej propagandy antykatolickiej w istocie szukała zbliżenia z Rzymem.

Posługiwanie się nadal argumentem zagrożenia ze strony katolicyzmu służy jedynie podniesieniu poprzeczki w negocjacjach. Jeśli bowiem Konstantynopol nie uznaje moskiewskiego „terytorium kanonicznego”, to może Rzym, nie rozumiejący tego pojęcia, da się skłonić do ogłoszenia jakiegoś dokumentu idącego po linii oczekiwań Moskwy. A może uda się w Watykanie posiać wątpliwości co do linii jednoznacznego poparcia dla Ukraińskiego Kościoła Grekokatolickiego? Są to próby załatwienia czegoś z dyplomacją watykańską, licząc na jej brak orientacji w niuansach i półcieniach rosyjskiej rzeczywistości.

luty 2008
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |