Nawet głuchym przywraca słuch i niemym mowę (Mk 7, 37)
Wielu cierpiących, samotnych i nieszczęśliwych ludzi jest blisko nas - w naszych Kościołach... Oni czekają na nas... Ich cierpienie powinno być również naszym cierpieniem - nie darmo św. Paweł porównuje chrześcijańską wspólnotę z ludzkim ciałem, w którym jeśli jeden członek cierpi, cierpią z nim wszystkie członki. Jeśli więc nie współcierpimy z naszym bratem czy siostrą- nasze chrześcijaństwo traci autentyzm i staje się tylko pozorem.
A przecież chyba każdemu z nas zależy na tym, by być prawdziwym chrześcijaninem? Inaczej cała nasza aktywność w Kościele, udział w nabożeństwach, wspólne modlitwy - będą tylko stratą czasu... Musimy więc codziennie od nowa podejmować naśladowanie Tego, który umiłował ludzi do końca - nie słowem ani językiem, lecz czynem i prawdą. Czynem, który wszystkim nam, niezależnie od tradycji i teologii, przyniósł możliwość życia w królestwie Bożym... Czy z tej możliwości skorzystamy - zależy od każdego z nas. Bo to nie tradycja czy teologia Kościoła, w którym jesteśmy, ale stan naszego serca oraz stosunek do Boga i bliźnich decydują o tym, czy staniemy się uczestnikami tego drogocennego daru.
Chrystus, o którym nawet rzymski żołnierz, poganin, wydał świadectwo, mówiąc ten człowiek był Synem Bożym, uniżył się tak bardzo, że stał się jednym z nas. I my powinniśmy, pomni tego, co uczynił Syn Najwyższego, pochylać się nad cierpiącym człowiekiem, wyciągać pomocną dłoń do tego, który nie może sobie poradzić w obłędnym galopie nastawionego na konsumpcję życia i nie mijać obojętnie brata czy siostry w potrzebie.
Nie darmo Pan Jezus powiedział: Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście (Mt 25,40). Nasz stosunek do tych wszystkich, którzy cierpią, czy też są samotni, słabsi lub mniej zaradni od nas, jest wykładnikiem nie tylko naszego człowieczeństwa, ale również jakości i autentyczności naszej wiary. Tak więc, nie bacząc na teologiczne różnice między nami, nie bacząc na własne słabości, których nikomu z nas nie brak - idźmy... Idźmy do świata, do ludzi, którzy nas potrzebują... Nieśmy im miłość - tę prawdziwą, wyrażoną czynem, która nieraz wymaga poświęceń, ale na pewno nie zostanie przez Boga zapomniana...
Bóg pamięta o nas w każdej sekundzie naszego życia. On nas wzmacnia, posila i nieustannie woła: Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie (Mt 11,28). Obyśmy byli spracowani i obciążeni pomocą dla innych, oby łzy na naszych policzkach były łzami szczęścia płynącego z faktu, że mogliśmy w imieniu Chrystusa spełnić dobry uczynek. Oby pomoc innym była nie tylko naszym chrześcijańskim obowiązkiem, niechby i zaszczytnym, ale raczej wyrazem chrześcijańskiej miłości i miłosierdzia.
Pamiętajmy, że chociaż służba bliźnim wymaga wielu poświęceń, to Bóg nigdy nie nakłada na nas ciężaru większego, niż moglibyśmy unieść, i o tym, że jarzmo Chrystusowe jest miłe, a jego brzemię lekkie (Mt 11,30).
Ks. Wawrzyniec Markowski, Kościół Ewangelicko-Metodystyczny w RP
Modlitwa powszechna (przyczynna)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."