Niewidzialne dziecko

Niewidzialne dziecko pojawia się w historiach z Doliny Muminków tylko raz. To w zasadzie nie powinno dziwić – taki bohater zwyczajnie nie rzuca się w oczy, choć intryguje, niektórych nawet irytuje.

Sama historia zaczyna się zwyczajnie – Too-tiki przyprowadza pewnego dżdżystego wieczoru dziewczynkę, której nie widać. Rozpłynęła się w powietrzu, znikła, tak że został po niej jedynie kształt sukienki, którą jej niewidoczne ciało wypełniało od środka. 

Oczywiście dziecko kiedyś było zupełnie zwyczajne, to znaczy było je widać. Znikło ze strachu. A nastraszyła je ciotka, która wzięła je w opiekę – „zimna jak lód i ironiczna”. Jednak całkiem zwyczajne to niewidzialne dziecko nie było chyba nigdy, bo na przykład nie znało żadnych gier. W czasie zabawy Nini „dygała i kłaniała się, i mówiła z powagą «oczywiście», «ach, jak miło» i «naturalnie», ale miało się przy tym pewność, że bawi się z grzeczności, a nie dla samej zabawy”1
 
Rodzina Muminków podejmuje się trudnego zadania – sprawić, by dziecko odzyskało twarz. Mama Muminka zaleca, by dać mu dużo swobody i spokoju, sprawia dziewczynce także prezent – szyje dla niej nową sukienkę. Niewiele to jednak zmienia. Swego rodzaju diagnozę stawia dziecku Mi: „Ona nie potrafi się nawet rozzłościć […]. W tym tkwi całe nieszczęście. […] Nigdy nie będziesz miała własnej twarzy, dopóki nie nauczysz się bić”2.
 
Nini staje się widzialnym stworzeniem dopiero wtedy, gdy ratując Mamę przed – w jej mniemaniu – niebezpieczeństwem, wpada w szał i atakuje jej „wroga”: „wbiła swoje małe niewidzialne ząbki w ogon Tatusia, a były one ostre”3. Fukała na niego jak kot, a gdy wpadł do wody i wyłonił się z niej z uszami pełnymi błota – pierwszy raz perliście się roześmiała. 
 
Niewidzialne dziecko   Polskim dystrybutorem przygód Muminków na DVD jest Monolith "Opowiadanie o niewidzialnym dziecku" Tove Jansson z tomu "Opowiadania z Doliny Muminków" to kawał dobrej pedagogiki i świetna literatura psychologiczna. Czytając je, możesz się dowiedzieć, dlaczego znikasz. Ja już wiem.  
 
Ostatnio najczęściej jestem niewidzialnym dzieckiem Bożym. Niebożę – nie widać mnie w kościele, na spotkaniach. Spotykając mnie, ludzie nie pytają co u mnie, tylko czy będę na następnym. Wtedy znikam jeszcze bardziej.
 
Wiele się nauczyłam na lekcjach religii dla dorosłych (dzieciństwo miałam szczęśliwe). Czytałam katechizmy, wykładnie, uczyłam się, jak należy rozumieć, które wersety potwierdzają ten czy inny teologiczny fakt. Po pewnym czasie pobierania nauki w odpowiednim momencie potrafiłam dygnąć i ukłonić się i mówić z powagą „oczywiście”, „ach, jak miło” i „naturalnie”.
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama