publikacja 23.09.2011 07:38
Być w pobliżu i nie zobaczyć miejsca gdzie powstała ostatnia księga wchodząca w skład Nowego Testamentu? Księgę, która przez stulecia wzbudzała w chrześcijanach nadzieję i strach przed zagładą? A jednak święta dla Kościoła prawosławnego wyspa Patmos u chrześcijan z Zachodu odpoczywających na Dodekanezie nie stanowi koniecznego celu wycieczki.
Wycieczkami na Patmos najbardziej zainteresowani są Rosjanie. Na katamaranie płynącym z Kos usłyszeć można głównie rosyjski. Oczywiście płyną też przedstawiciele i innych nacji i wyznań - niektórzy z bardzo odległych rejonów. Celem wycieczki jest wyłącznie jaskinia w której powstała księga oraz klasztor górujący nad wyspą, który swoje istnienie zawdzięcza również księdze. Z portu do stolicy Patmos prowadzi brukowana ścieżka, którą można odbyć pielgrzymkę do obu miejsc. Jak na warunki greckie ścieżka jest szeroka, ocieniona piniami a wędrówka do jaskini to około pół godziny, kolejne 20 minut zajmuje dojście do Chory i klasztoru świętego Jana Teologa. Większość wycieczkowiczów wybiera opcję dojazdu autokarem do obu tych miejsc. Na pieszą wędrówkę decyduje się nasza trójka i para (trudnej do zidentyfikowania narodowości) z około trzymiesięcznym dzieckiem. Tylko, że my idziemy przyjemną ścieżką na skróty, zaś oni - ze względu na wózek - krętą i dłuższą drogą dojazdową. My idziemy, żeby wycieczce nadać choć minimalny wymiar pielgrzymki i zaangażowania. Może po tym zboczu przemieszczał się sam wiekowy, natchniony autor wspierany na ramieniu swojego ucznia Prochora patrząc na wybrzeże Azji Mniejszej z którego został zesłany na tę wyspę? W każdym razie w krajobrazie dzisiejszego Patmos nie ma - moim zdaniem - nic, co mogłoby powodować apokaliptyczne wizje zagłady, przejmujące strachem pokolenia wiernych.
Patmos
Freski we wnętrzu monasteru św. Jana
bazylek100 / CC 2.0