A mury rosną

Chrześcijanie w Palestynie doświadczają boleśnie skutków izraelskiej „polityki bezpieczeństwa”. Nielegalne zajmowanie kolejnych terytoriów pozbawia kościelne wspólnoty dostępu do własnej ziemi.

Izrael od 2003 roku buduje tzw. barierę separacyjną, która ma chronić go przed potencjalnymi atakami Palestyńczyków ze strony Zachodniego Brzegu Jordanu. Wysoki na 8 metrów mur (dwukrotnie wyższy niż mur berliński) docelowo będzie miał ok. 700 km długości. Strona izraelska tłumaczy, że „mur bezpieczeństwa” jest potrzebny, aby zapewnić ochronę obywatelom Izraela. Problem jednak w tym, że mur nie przebiega tylko wzdłuż wymęczonej setkami porozumień „granicy”, ale w praktyce wdziera się nawet na kilka kilometrów w głąb okupowanych terytoriów palestyńskich. Niejednokrotnie oddziela rolników od ich pól, powoduje rozłąkę rodzin, odcina ludzi od podstawowych świadczeń, które mają zapewniać szpitale czy urzędy. A uczniów odcina od szkół – ewentualnie wymusza przechodzenie kontroli na checkpointach i dodatkowe opłaty za podróż... czasem nawet taksówkami. Coraz częściej dotyka to również wspólnot kościelnych. Wierni wszystkich wyznań spotykają się przy wyciętych drzewach na wspólnej modlitwie w intencji zaprzestania grabieży ziemi. I próbują dochodzić swoich praw przed izraelskimi sądami. To drugie jednak skazane jest raczej na porażkę.

Wykorzenieni

W ostatnich tygodniach szczególnie głośno zrobiło się wokół klasztorów salezjanów i szkoły prowadzonej przez siostry zakonne w dolinie Cremisan w regionie Betlejem. Z dnia na dzień zakonnicy stracili dostęp do swoich pól uprawnych. Dokładnie 17 sierpnia o godz. 7.30 żołnierze izraelscy weszli na tereny Bir Ouna/Wadi Ahmad w sąsiedztwie Beit Jala. Wzięli ze sobą ciężki sprzęt i rozpoczęli wycinkę drzew oliwnych należących do mieszkańców Beit Jala i okolic, przygotowując tym samym teren pod budowę kolejnej części bariery separacyjnej. W ciągu kilku godzin zniszczyli ok. 50 drzew – niektóre z nich miały nawet po 1500 lat.

– Byłam tam tego dnia – mówi GN Karolina Koźlak, uczestniczka ekumenicznego programu obserwatorów w Izraelu i Palestynie (EAPPI) z ramienia Światowej Rady Kościołów. – Około godz. 10.30 zadzwonił nasz informator i powiedział, że w Cremisan jest wojsko i wycina drzewa. Chociaż właściwie słowo „wycina” nie jest dobre. Po angielsku nazywamy to dosadniej: „uproot”, czyli wyrywać z korzeniami. Jeden z mieszkańców, którego ziemię zabrali, Jusif Al Shatta, powiedział właśnie tak: „Oni niszcząc moje drzewa, niszczą mnie” – dodaje.

Dzień później w tym miejscu rozpoczęły się modlitwy w intencji zaprzestania budowy muru, a uczestniczyli w nich przedstawiciele Kościoła prawosławnego, księża salezjanie z klasztoru Cremisan, mieszkańcy Beit Jala oraz wielu obcokrajowców. Niestety, następnego dnia żołnierze powrócili i kontynuowali wycinkę drzew.

Klasztory bez ziemi

Sprawa ciągnie się już od dłuższego czasu. Zacznijmy od końca. W lipcu izraelski Sąd Najwyższy zezwolił na kontynuację budowy muru w dolinie Cremisan w okolicach Betlejem. Było to drugie orzeczenie, bowiem wcześniej, w kwietniu, SN nakazał wstrzymanie budowy. Według pierwotnych planów izraelskiego Ministerstwa Obrony mur miał oddzielić od miejscowości Beit Jala i włączyć do Izraela m.in. dwa salezjańskie klasztory oraz szkołę prowadzoną przez siostry, jak również pola uprawne należące do Palestyńczyków. Lipcowe orzeczenie zmienia sytuację o tyle, że klasztory pozostaną po stronie palestyńskiej, a tereny uprawne Beit Jala będą włączone do Izraela, co pozwoli na połączenie dwóch nielegalnych osiedli izraelskich – Gilo i Har Gilo.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama